Krystyna Przybyłek

Jak powrót do domu

Rozmawiała: Dagmara Rybicka

Czy można zakochać się w puszczy?

Absolutnie tak! Moja historia z Puszczą Białowieską zaczęła się od nart biegowych, a skończyła tym, że znalazłam tu drugi dom. To było osiem lat temu – przyjechaliśmy na weekend, a ja natknęłam się na posiadłość Simony Kossak. Zaczęłam czytać jej książki i od tamtej chwili każdą wolną chwilę spędzam w puszczy na długich spacerach z kijkami. Przyroda pozwala mi złapać dystans, poczuć równowagę i dostrzec piękno wokół. W dzikim lesie czuję się częścią czegoś większego, nie gonię za zegarkiem, nie odbieram telefonów. Tu jest moje miejsce na świecie, w którym mogę po prostu oddychać.

Był taki moment, w którym poczuła to Pani wyraźnie?

Tak, pamiętam doskonale. Pewnej jesieni wybrałam się na długi spacer o świcie. Mgła unosiła się nad polaną, słońce dopiero wschodziło, a ja poczułam spokój, jakiego nigdy wcześniej nie zaznałam. Zrozumiałam wtedy, że to moje miejsce na ziemi. Od tamtej pory każda wizyta w Białowieży jest dla mnie jak powrót do domu.

Zupełnie jak Simona Kossak.

W Simonie Kossak odnalazłam bratnią duszę podziwiając jej miłość i szacunek do przyrody. Mi też żal każdego ściętego drzewa, tak jak ona kocham zwierzęta. Przytuliłabym chętnie Rysia, gdybym tylko wiedziała, gdzie go znaleźć (uśmiech).

Prawniczka i miłośniczka natury – dość nietypowe połączenie.

A jednak bardzo potrzebne. Prawo to dynamiczna, wymagająca praca. W świecie pełnym regulacji i zmian czasem brakuje przestrzeni na oddech. Puszcza daje mi równowagę, kontakt z naturą przypomina, że są rzeczy, które nie podlegają prawnym paragrafom – jak cisza w lesie czy zapach deszczu na ściółce.

Krystyna Przybyłek

Czy w naturze można odnaleźć filozofię życia?

Zdecydowanie tak. Wiele aspektów, które dostrzegłam w naturze, przekładam na swoje życie. Las uczy cierpliwości, drzewa nie rosną z dnia na dzień, ptaki nie fruwają w chaosie, a każdy element przyrody ma swoje miejsce i czas. To sprawia, że uczę się akceptować, iż pewne rzeczy wymagają czasu i nie warto wszystkiego przyspieszać.

Mówi się, że podróże kształcą. Jaką lekcję udało się Pani odrobić?

Dowiedziałam się, że świat ma różne tempo. W Azji zrozumiałam, że pośpiech jest wyborem. W Wietnamie, do którego wracam już po raz trzeci, ludzie potrafią zatrzymać się w środku dnia, zdrzemnąć się w hamaku obok restauracji. To coś, czego w Europie nie widzimy – umiejętność odpoczynku. Podróże nauczyły mnie też innego spojrzenia na luksus. W krajach, gdzie ludzie mają mniej, ceni się proste rzeczy: rodzinę, spokój, dobre jedzenie. Tam rzadziej widzi się mieszkańców pędzących za kolejnym celem, a częściej takich, którzy doceniają chwilę.

Gdyby mogła Pani spakować tylko jeden element garderoby, co Pani ze sobą zabierze?

Bez dwóch zdań trencz. Jest jak kameleon. Pasuje do dżinsów i trampek, do sukienki, do garnituru. W każdej wersji wygląda świetnie, nigdy nie wychodzi z mody i zawsze ratuje sytuację.

Moda wpływa na Pani samopoczucie?

Bardzo, dobrze dobrane ubrania dodają pewności siebie, sprawiając, że dzień zaczyna się lepiej. Moda dla mnie to nie tylko ubrania, traktuję ją jako sposób komunikowania światu kim jesteśmy. Strój potrafi podkreślić charakter, poprawić humor. Dlatego kiedy wiem, że dobrze wyglądam, czuję się lepiej.

Co dla Pani oznacza hasło kampanii „Jesteś idealna, kiedy jesteś sobą”?

To, że każda z nas powinna nauczyć się widzieć swoje piękno bez porównywania się do innych. Jeśli czuję się dobrze w danej stylizacji, to wiem, że wyglądam dobrze. Piękno to nie rozmiar czy trend, ale to, jak się czujemy w swoim ciele i w tym, co nosimy.

Krystyna Przybyłek

Ile czasu musiało upłynąć, aby zaczęła to Pani tak postrzegać?

Perspektywa pozwoliła mi zobaczyć, że to proces. Kiedyś pewnie bardziej przejmowałam się opiniami innych. Dziś wiem, że najważniejsze jest moje samopoczucie, więc kiedy staję przed lustrem i myślę: „tak, to jest to”, to wiem, że znalazłam swój ideał. I to jest prawdziwa siła.

Co przekazałaby Pani kobietom, które wciąż szukają swojej pewności siebie?

Nie warto czekać, aż ktoś nam powie, że jesteśmy piękne. Musimy to zobaczyć same. Każda z nas ma w sobie coś wyjątkowego – może to być uśmiech, sposób poruszania się, pasja do czegoś. Kiedy odnajdziemy ten „swój element”, nagle wszystko zaczyna do siebie pasować.

Pani znalazła go od razu?

Jeśli pyta pani o mój styl, to ten oczywiście na przestrzeni lat się zmieniał. Zaczęłam cenić wygodę, bardziej swobodne fasony i ubrania lekko oversize. Doceniam jakość naturalnej tkaniny i idealne odszycie. Ilość przeszła w jakość.

Jest miejsce na ponadczasowość ubrań?

Są elementy garderoby zawsze aktualne, ale nie są takie same. Płaszcz, który ma powiedzmy 10 lat już raczej nie będzie w zgodzie z bieżącymi trendami, bo zmienia się przykładowo wielkość kołnierza, długość czy kształt kieszeni. Natomiast zgoda - ponadczasowość w sensie kategorii - tak… Płaszcz dyplomatka czy trencz lub biała koszula.

Wtedy moda może staje się sposobem na wyrażenie siebie?

Oczywiście. Ubrania to nasza wizytówka, ale także sposób na pokazanie światu, kim jesteśmy. Czasami subtelne dodatki mówią więcej niż słowa. Uwielbiam wykorzystywać kolorowe akcenty w stylizacjach, bo one odzwierciedlają moją energię i sposób patrzenia na życie. Umiem łączyć pozornie skrajne odcienie tak, że całość prezentuje się spójnie. Ja dobrze się w tym czuję.

Przez pryzmat wartości? Które z nich są dla Pani najważniejsze w życiu?

Autentyczność, wolność i rozwój. Chcę być wierna sobie, nie poddawać się presji i żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Każdy dzień to szansa na nauczenie się czegoś nowego o sobie i świecie – i to jest dla mnie największa wartość.